" W pułapce zbrodni"
"W tym samym czasie Kasia przechadzała się po ogrodzie w szarym przebraniu zakonnicy. Tak nakazał inspektor. Schował ją w domu opieki, prowadzonym przez siostry zakonne. Z nudów oraz by być bardziej wiarygodną, starała się zająć jakąś pracą, a ponadto pomóc im w pracy nad podopiecznymi. Właśnie toczyła przed sobą wózek inwalidzki z siedzącym na nim mężczyzną. Miał silną demencję i nie wiedział nawet, gdzie się znajduje, ale uśmiechał się do niej, gdy tylko znalazła się w jego polu widzenia.
Pchała wózek po ścieżce wyłożonej płytami, jej podopieczny mówił do siebie coś bez związku, czego nie starała się nawet zrozumieć.
Nagle drgnęła. Pod starą jabłonką stał mężczyzna, uważnie ją obserwujący, czego nawet nie starał się ukryć. Zmieniła kierunek, objechała klomb róż i skierowała w lewo na ścieżkę prowadzącą w stronę bocznego wejścia. Po kilkunastu krokach udała, że poprawia choremu okrycie i spojrzała do tyłu.
Nadal stał, lecz tym razem za krzakiem jałowca i patrzył w jej stronę. "Śledzi mnie" pomyślała, ale spokojnie szła dalej. Na jej spotkanie wyszła siostra Renata.
- Siostro, proszę dyskretnie spojrzeć, czy za moimi plecami widzi siostra kogoś- powiedziała Kasia szeptem.
- Nie, nikogo tam nie ma, ale jakiś mężczyzna idzie w stronę drugiego wyjścia z ogrodu. Nie znam go. Jak się tu dostał? Przecież tam powinno być zamknięte - siostra zaniepokoiła się.
- Może to policjant? Zadzwonię do inspektora.
Kasia zostawiła siostrę z podopiecznym i pobiegła do budynku. Natychmiast złapała za telefon. Zabroniono jej używać aparatu komórkowego, gdyż za jego pomocą można zlokalizować rozmówcę. Okazało się, że Mors właśnie miał do niej dzwonić, gdyż potrzebna była w komendzie.
Chwilę później podjechał przysłany przez niego samochód bez oznakowania i Kasia wsiadła do niego już bez przebrania, które zdążyła zrzucić.
W komisariacie nareszcie spotkała męża. Po krótkiej rozłące ich powitanie było dosyć gwałtowne. Niemal rzuciła mu się na szyję.
Gdy usiedli, Stefan w obecności inspektora opowiedział jej wypadki ostatnich dni, a zwłaszcza ostatniej nocy.
- Czyli jak widzisz, złapaliśmy twojego potencjalnego mordercę. Wybacz, że przeze mnie tyle przeszłaś- zakończył opowieść.
- Czy to znaczy, że możemy wracać spokojnie do domu? Zaraz zaraz, ale Miecio twierdził, że za pierwszym razem mocował się z mężczyzną, a nie z kobietą- przypomniała sobie Kasia.
- No właśnie. Ta kobieta przyznaje się do usiłowania morderstwa za drugim razem za pomocą noża. Broni palnej nie posiada i nie umie strzelać, zresztą nie mogłaby, gdyż ma poważną wadę wzroku po wypadku na jachcie. Potwierdził to szwedzki lekarz ze szpitala, gdzie trafiła po wypadku. Przysłano nam kartę leczenia na naszą prośbę. Wyratował ją kuter rybacki, ale straciła zupełnie pamięć. Dopiero niedawno ją odzyskała, gdy trafiła do szpitala po kolejnym wypadku, tym razem samochodowym.
- To dlatego przez trzy lata miałem spokój.
- Tak, teraz czeka ją długi pobyt w placówce zamkniętej. Jest chora psychicznie. Ale pozostaje kwestia morderstwa pani rodziców i pierwszej próby morderstwa.
- A co z mężczyzną, który mnie dzisiaj śledził ?
- No właśnie. Czy potrafi go pani opisać?
- Widziałam go z daleka, więc twarzy chyba nie dostrzegłam wyraźnie. Był wysoki i szczupły, w długim, ciemnym płaszczu. Włosy miał chyba jasne, blond albo siwe. Ale... jego sylwetka wydała mi się znajoma. Tak, początkowo myślałam nawet, że to Robert.
- Twój kuzyn? Może to on chciał cię zabić? Byłby bliżej w kolejce do majątku. Zawsze potrzebował pieniędzy.
- Tak jak wujek Karol. Oni obaj skorzystaliby na śmierci rodziców i mojej a właściwie naszej.
- Możliwe, a teraz pana przeproszę, proszę przejść do oficera dyżurnego i podpisać zeznania. A z panią chciałbym jeszcze zamienić parę słów.
Gdy Stefan wyszedł naburmuszony, inspektor wyjął z szuflady biurka dużą niebieską kopertę.
- O, znalazł się mój list. Co w nim jest? Gdzie był?- dopytywała się Kasia.
- Okazało się, że przez pomyłkę zabrał go pani mąż razem z innymi dokumentami leżącymi na biurku. Przynajmniej tak powiedział.
- Tu inspektor spojrzał na Kasię w taki sposób, że zrozumiała, iż nie wierzy Stefanowi
- A jaka jest jego treść?
- No właśnie. Jest w nim metryka chłopca oraz dwa poświadczone notarialnie dokumenty. Okazało się, że ma pani brata.
- Brata? Żartuje pan? Jakiego brata?
- Nieślubnego syna pani ojca. Mieszka a przynajmniej mieszkał w Anglii, jest od pani starszy o dziesięć lat. Pani ojciec oświadczył u notariusza, że syn Anny Nowickiej jest także jego synem. Jego właściwe nazwisko brzmi Kalicki. Adam Kalicki.
- Kalicki? Adam Kalicki? To bzdura. Adam Kalicki, syn mojego ojca z pierwszego związku zmarł w wieku 2 lat. Byłam z tatą na jego grobie. Mama też o tym wiedziała. To nie może być prawda, on nie żyje, mogę pokazać jego grób. To mała wieś pod Poznaniem.
- A co z jego matką?
- Też zmarła, jej grób znajduje się na tym samym cmentarzu.
-W takim razie ktoś miał dostęp do dokumentów dotyczących urodzenia dziecka i próbuje grać rolę zmarłego brata, świadczy o tym ten list - powiedział, podając Kasi białą kartkę papieru.
- "Kochana siostro, pewnie nic o mnie nie wiesz, ale ja istnieję. Mam na imię Adam i roszczę sobie prawa do majątku po moim ojcu, zwłaszcza, że uznał mnie jako jego syna, na co przesyłam kopie dokumentów. Niedługo już złożę ci wizytę. Myślę, że dobrowolnie podzielisz się ze mną majątkiem. Jeżeli nie, to załatwię to inaczej. Twój brat Adam". Co za bezczelność! On mi grozi! Ale to bez sensu, bo jeżeli jest prawowitym synem mojego ojca, to spokojnie może dochodzić swoich spraw w sądzie. Testamentu nie było, więc otrzyma połowę majątku, jeżeli udowodni, że jest tym, za kogo się podaje!
- No,no, pani mecenas, rozumowanie prawidłowe, ale może on nie ma stosownych dokumentów, albo nie jest pani bratem? Mam do pani prośbę. Proszę udawać, że wierzy pani oszustowi, a my zastawimy na niego pułapkę.
- Coś za dużo tych pułapek.- Kasia była już zniechęcona.
- Być może to on zamordował rodziców pani? Stali mu na drodze do majątku. Gdyby człowiek ten zrobił jakiś krok, proszę natychmiast dzwonić. Tu daję pani osobisty alarm, małe urządzenie, które można nosić w kieszeni, a naciśnięcie uruchamia przeraźliwą syrenę, której nie da się wyłączyć. To nowy wynalazek, ale wydaje się sensowny. I jeszcze jedno, proszę nie mówić na razie mężowi o tym liście . Po co ma się zamartwiać.
Kasia spojrzała na niego uważnie, słysząc tak dziecinne tłumaczenie. Wiedziała dobrze, że chodzi mu o zupełnie co innego.
Na koniec inspektor zapisał nazwę wsi, gdzie leży pochowany Adam Kalicki i podziękował jej.
Stefan czekał już na nią przy samochodzie. Był wyraźnie zaniepokojony, chodził nerwowo wokół auta i rozglądał się na boki. Niemal podbiegł do niej.
- Czego chciał od ciebie? I dlaczego pozbył się mnie? Pewnie mnie podejrzewa, głupek.
- Nie denerwuj się. Miałam tylko rozpoznać na kilku zdjęciach człowieka, który mnie śledził. Nic nie wiem o jego podejrzeniach.- Mówiąc to, poczuła wyrzuty sumienia, jakby ukrywała przed nim prawdę.
Nie odpowiedział na to nic, tylko nerwowo szarpnął za klamkę i wsiadł do samochodu, nie czekając na nią. Zaczerwieniła się, widząc taką impertynencję, ale złożyła to na karb jego zdenerwowania. Siadła za kierownicą.
Mimo zapewnień inspektora Morsa Kasia była pewna, że zna on już mordercę, a przynajmniej go podejrzewa.
Jechali jakiś czas w milczeniu, wreszcie ona rzuciła:
- Wiesz co, kochanie, zrobimy sobie dwa dni urlopu, porywam cię tak jak stoisz.
I nagle skręciła w drogę prowadzącą za miasto.
- Zwłaszcza, że chcę się przekonać, czy ten niebieski ford pojedzie za mną, bo ciągnie się za nami od pewnego czasu- rzuciła zaskoczonemu mężowi.
- Kochanie, nie wpadasz czasem w paranoję?
- Raczej nie, bo nadal za nami jedzie. Zaraz będzie motel "Leśny dwór", byliśmy tu kiedyś. Staniemy i wejdziemy na obiad."
( fragment powieści " W pułapce zbrodni" , którą znajdziecie tu:
( fragment powieści " W pułapce zbrodni" , którą znajdziecie tu:
BARDZO PROSZĘ O RECENZJĘ szymanek.w@onet.eu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz